Kolejnym miejscem z naszego regionu, do którego warto czasami "zabłądzić", np. podczas wyprawy rowerowej, jest tzw. Łopacińska Pustelnia. To nie tylko zabytek, chociaż i tego miana nie można jej odmówić. Kapliczka - niegdyś zapomniana - dziś odzyskuje swój dawny blask dzięki ludziom, którzy z własnej woli dbają o nią i starają się pokazać innym jej piękno i cudowne właściwości.
W zgiełku współczesnego świata, ogromie informacji, szerzącej się laicyzacji, Bóg wybrał pośród majowej zieleni, pośród skąpanych w letnim słońcu pól, pośród złotej jesieni w niewielkim olszynowym lesie miejsce, w którym pozwala się odnaleźć. Nieopodal strumyka, na Łopacińskiej ziemi, zza zakrętu wyłania się niewielka kapliczka. Dawniej skromna, dziś z każdym rokiem coraz bardziej okazała. Wokół panuje cisza przerywana jedynie śpiewem ptaków. Miejsce na pozór zapomniane, ponieważ nikt raczej nie trafi tutaj przez przypadek. Chyba, że przez Przypadek.
Maryja wybiera konsekwentnie. Wybrała Hiacyntę, Franciszka i Łucję w Fatimie i każdego trzynastego dnia miesiąca czekała na spotkanie, aby czystym, prawdomównym, nieskażonym dziecięcym sercom przekazać swoje orędzie. Wybrała Bernadettę, aby podczas osiemnastu spotkań jej młode, niewinne ręce odgarnęły ziemię pod skałą, odkrywając uzdrawiające źródło. Wybrała Justynę i Basię w Gietrzwałdzie, aby również na polskiej ziemi przypomnieć o wartości modlitwy różańcowej. Wybrała wreszcie Pustelnię w Łopacinie, gdzie odwiedzała poranionego przez wojenną zawieruchę młodego Stanisława. W tej historii również nie brakuje obecności dzieci: Kasi i Grzesia, a także maryjnej konsekwencji. Choć objawienia maryjne na Łopacińskiej Pustelni nie są oficjalnie uznane przez Kościół, to dla okolicznych mieszkańców, a z biegiem czasu również pielgrzymów z bardziej odległych zakątków, jest to miejsce bez wątpienia wyjątkowe. Miejscowy poeta ludowy Stefan Chojnowski nazwał ją krynicą łask. Wiele cudów dokonanych za przyczyną Matki Bożej Łopacińskiej nie zostało nigdzie spisanych, pozostając na zawsze we wdzięcznej, modlitewnej pamięci Jej czcicieli.
Poza leśną kapliczką, we wsi Łopacin – w kościele parafialnym znajduje się również wędrujący obraz. Legenda podaje, że Maryja osobiście przenosiła pod osłoną nocy swój wizerunek ze świątyni do skromnej kapliczki. Dziś zachowała się jedynie kopia cudownego obrazu Janua Coeli – Brama Nieba. Niewątpliwie każdy człowiek, niezależnie od wyznania, poglądów, czy przekonań zastanawia się w pewnych momentach swojego życia nad tym, co stanie się z nim po śmierci. Katolicy – czasem w formie nieco żartobliwej – roztaczają wizję potężnej bramy strzeżonej przez św. Piotra dzierżącego w dłoniach klucze do nieba. Tymczasem w niewielkiej mazowieckiej wiosce, w kościele z wielowiekową historią, w ołtarzu głównym, zakryta za obrazem św. Leonarda, znajduje się Janua Coeli – Maryja z dzieciątkiem Jezus. Tutaj dochodzimy już niemal do sedna, bo chociaż bram do nieba może wydawać się wiele to pewnym jest, że Maryja wskazuje tę, która na pewno nas tam wpuści. Ponadto każdemu, kto tylko chce Jej słuchać i wierzy, daje do ręki gotowy idealnie pasujący klucz – różaniec – wspólny mianownik wszystkich objawień maryjnych. Chociaż Janua Coeli z Łopacina w odniesieniu do całego świata może wydawać się jedynie małą furtką, może nawet uchem igielnym – to warto tutaj dotrzeć. Perspektywa swoistego ukrycia tego miejsca sprawia, że do dziś można tutaj poczuć atmosferę dawnych pustelni. W ciszy, pośród zieleni, lepiej słychać głos Boga w sercu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz