Chłopiec ten mieszkał na wsi w Zambii. Pewnego dnia wyjechał z wujkiem na wakacje do miasta, do Lusaki. Miał na imię Robbson. Niestety podczas tej wyprawy zagubił się w slumsach.
Wujek wrócił na wieś bez chłopca. A Robbson miał szczęście. Trafił do ośrodka Dom Nadziei w Lusace. Jest on przeznaczony dla dzieci, którym źle jest w domu, nie chcą wracać do niego, nawet o nim nie wspominają. Wolą być w domu opieki. Ale w tym przypadku było inaczej. Robbson tęsknił, płakał, mówił o swoim domu i chciał do niego wrócić. Nikt jednak nie wiedział skąd on jest. Sprawa zaginięcia została zgłoszona na policję, ale niewiele to dało. Matka nie wytrzymała. Pożyczyła pieniądze i pojechała do Lusaki. Pierwszy raz w życiu zobaczyła stolicę. Chodziła od domu opieki do domu opieki i w końcu znalazła syna. Przyciągnęli się. Miłość matki i tęsknota syna. Jak dziecko tęskni za matką - to dobry znak. To znak, że jest miłość. (historia ta jest prawdziwa; została opisana przez Inese Błażyca w dwumiesięczniku „Misyjne Drogi”, s. 53)
Zobacz twarz Boga w matce Robbsona.
Tak jest naprawdę. Bóg pierwszy wychodzi do człowieka, szuka człowieka. Do Niego należy inicjatywa. Nie mógł i nie może zostawić człowieka bez nadziei zbawienia, bez nieba. I tak długo będzie szukał, aż człowiek pozwoli się odnaleźć, aż otworzy kawałek swojego serca dla Niego.
Droga Bożej miłości: MODLITWA – POST – JAŁMUŻNA.
Ewangelia tak uczy:
„Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy.
Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy.
Kiedy dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy to czynią.”
W Wielkim Poście trzeba zwlec z siebie obłudnika, który wszystko czyni na pokaz i na ludzką pochwałę (już odebrał swoją nagrodę; w Wielkim Poście nie ma dla niego miejsca), a w to miejsce bardziej skupić się na Bożej chwale.
Bo nasze postanowienia wielkopostne o tyle mają wartość, o ile niosą w sobie poprawę relacji z Bogiem, ludźmi i samym sobą.
Bo jest MIŁOŚĆ.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz