Zaczynamy od wieści z Dziudzianowa w województwie burakowskim. A tam właśnie teraz w lipcu 2033 roku środowisko naukowe przeprowadziło ważną dla naszej przyszłości konferencję pt. „Libertynistyczna Szkoła Ekonomii im. markiza de Sade”. Jej celem było przybliżenie podstawowych założeń doktrynalnych i praktycznych metod ich realizacji w Polsce i na świecie, w ujęciu historycznym począwszy od wieku osiemnastego.
W słowie wprowadzającym rektor miejscowej Wyższej Szkoły Nauk Różnych ukazał wpływ sadyzmu ekonomicznego na poziom życia ludności i zagrożenia dla rządzących wskutek przedawkowania sadystyczno-ekonomicznych oddziaływań na społeczeństwo. Następnie rozpoczął się panel wystąpień eksperckich. ‒ Zaiste jest to starsza szkoła ekonomii niż się powszechnie wydaje. Korzeniami sięga w wiek osiemnasty i wyrasta kulturowo z libertynizmu, a tym samym z postaw dogadzania sobie bez hamulców przez elity żerujące wtedy powszechnie na masach ludowych. Ludzie władzy - wyznawcy tego ruchu społeczno-politycznego świadomie i z kalkulacją polityczną stosowali wobec ludu działania ekonomiczne, moralnie analogiczne do praktyk libertyńskich w sferze wyuzdania obyczajowego, które były przedmiotem badań i refleksji myślicieli Oświecenia – Donatiena Alphonsa de Sade i Leopolda von Sacher-Masocha. (Notabene od ich nazwisk zaczerpnięto nazwę modnych do dzisiaj praktyk sadomasochistycznych, ale też samych czynności seksualnych sadystycznych lub masochistycznych - przyp. red.). Paralelnie czytelne jest dążenie do osiągania rozkoszy przez polityków instrumentem ekonomicznym, tym przyjemniejsze dla uprzywilejowanych im bardziej bolesne dla zwykłych ludzi ‒ wygłosił pierwszy z panelistów, profesor z Warszawy.
‒ Istnieje wiele sposobów wyrażania w praktyce metod Libertynistycznej Szkoły Ekonomii im. markiza de Sade. Najbardziej rozwiniętą jest uderzanie w ludzi wysokimi skokowymi podwyżkami cen produktów cenotwórczych dla wszelkich innych cen na rynku. Gdy drożeją nośniki energii to wszystko drożeje. To powoduje spadek siły nabywczej pieniądza czyli m.in. wyparowują w znacznej części realne oszczędności emerytów i rencistów, którzy ciułali na „czarną godzinę”. W ten sposób libertyni ekonomiczni z przyjemnością „równoważą” finanse pozbywając się skutecznie dużej części siły nabywczej emeryckich pieniędzy, co chłodzi relacje rynkowe, oczywiście kosztem emerytów i rencistów. Znany jest przypadek z początku lat dwudziestych obecnego wieku, gdy w ciągu kilku lat realnie wyparowało emerytom i rencistom około połowy wartości życiowych oszczędności ‒ przekazał kolejny mówca, niezależny komentator finansowy.
‒ Libertyni ekonomiczni do perfekcji opanowali mowę absurdalną z jej najbardziej perfidną odmianą w formie mowy zwodniczej. ‒ Oni twierdzą, że podwyżki cen wszystkiego są dla dobra zwykłych ludzi. Mówią, że podwyżki zwiększają dochody producentów i handlowców, którzy gdy więcej zarabiają płacą pracownikom wyższe wynagrodzenia oraz inwestują więcej w rozwój swoich biznesów, co powoduje wzrost zatrudnienia. A nie można nie podnosić cen bo w nowym kolonializmie trzeba płacić za dwutlenek węgla, który od spodu podgrzewa dno światowego oceanu co rozszerza wodę morską. Oceany puchną i poziom się podnosi i niedługo zaleje ludy Morza Północnego. Dlatego musimy wykupować dwutlenek węgla, żeby nie podgrzewał Morza Północnego od spodu. Warto też zauważyć, że naciąganie za bardzo może przynieść w końcu elitom nieszczęście. Np. gdy Anglia przeholowała z okradaniem kolonistów w Ameryce, jankesi się zbuntowali i przegnali szkodników zakładając USA. A gdy we Francji sadystycznie libertyni finansowo docisnęli lud, lud wywołał Wielką Rewolucję ukatrupiając arystokratów oraz biskupów i prałatów. U nas nadzieja w konfederacji mądrych myśli i uczynków, która nie da się zagnać kijem do kojca posłuszeństwa oligarchom ludów Morza Północnego.
Kolejni paneliści rozwijali następne wątki o zbiegu motywatorów makro- ekonomicznych z sadyzmem, itp. (Dla rozszerzenia wiedzy warto przeczytać książkę dr. hab. Jerzego Łojka pt. „Wiek markiza de Sade” oraz opracowanie prof. dr. hab. Mirosława Karwata pt. „O perfidii” - przyp. red.).
A teraz o sprawach ciechanowskich. Po naszym ostatnim tekście o Skarbie Gauleitera, grupa zaniepokojonych obywateli kwestię zreferowała właściwemu urzędowi centralnemu. Po dwóch tygodniach nadeszła odpowiedź z Departamentu… (dane i adres obejmuje tajemnica służbowa). W piśmie udostępnionym nam przez mieszkańców, m.in. czytamy: ‒ „Po wnikliwym sprawdzeniu w krajowych i europejskich rejestrach organizacji ustalono, że Organizacja „W” nie istnieje. Zaś osoba nazywana jako „artycha-tupeciara” nie jest agentką Organizacji „W”, bo jej nie ma. Nie stwierdza się istnienia protokołu z ustaleń radiestezyjnych, wobec czego brak jest wiedzy o miejscu ukrycia Skarbu. Także nie ma obawy by Organizacja „W” dokonała wydobycia Skarbu ze znanego miejsca jego ukrycia, gdyż jest on skutecznie chroniony prawnie, wszystkie czynności wydobywcze Organizacja „W” musi poprzedzić otrzymaniem ze Starostwa zgody na czynności, w razie samowolnego wydobycia Organizacji „W” grozi grzywna w wysokości 5.000 PLN” ‒ m.in. przedstawia pismo. O dalszych losach Skarbu będziemy bieżąco informować.
Z innych ważnych wydarzeń należy odnotować, że ruszył sezon kąpielowy. ‒ Jesteśmy zadowolone, że z budżetu obywatelskiego urządzono kąpielisko na Krubinie. Zaraz się rozbierzemy prawie do naga, założymy tylko maleńkie seksowne majteczki w kropeczki i maluśkie sexi-staniki i skoczymy do wody ‒ powiedziały trzy podniecone parafianki z Ludowej i osiedla, przypadkowo spotkane przez naszego redaktora na krubińskiej plaży.
To koniec naszego lipcowego theatrum absurdum, wyrażonego modną dziś mową absurdalną opartą na braku związku między treścią a rozumem i prawdą.
Ahoj!
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz