Zamknij

Zawstydzenie świata - PULS młodych

Jowita RutkowskaJowita Rutkowska 21:33, 24.03.2022 Aktualizacja: 23:56, 24.03.2022
Skomentuj pixabay.com pixabay.com

Tego, że będzie wojna zawsze się obawiałam i w pewnym sensie spodziewałam. Wojny cyfrowej, gospodarczej, „zimnej” - owszem, ale na pewno nie regularnej. W czasach, kiedy mamy nieograniczony dostęp do poznawania historii świata i konsekwencji konfliktów zbrojnych, świadomość humanitarną i ogromny postęp cywilizacyjny nie mieści się w głowie to, co oglądamy w mediach od kilkunastu dni.

Politycznie trudno mi to komentować. Myślę, że każdy ma swoje ugruntowane przemyślenia na temat tego, co się dzieje. Rzeka bestialstwa, kłamstwa, strachu, bezradności i chorej propagandy płynie przez Ukrainę szerokim strumieniem. Kiedy patrzę na te obrazy mam przed oczami Sarajewo i jego „róże”.

Niemal czteroletnie oblężenie miasta, uważane za najdłuższe i najbardziej krwawe w okresie po II wojnie światowej, do dziś odbija się tam szerokim echem. Mimo że upłynęło ponad 25 lat mieszkańcy Bośni i Hercegowiny w pewnym sensie nadal „żyją” tymi wydarzeniami. Ostrzelane bloki mieszkalne do dziś budzą grozę, jeśli tylko mamy odrobinę wyobraźni. Słynne sarajewskie róże, czyli czerwone duże plamy farby imitującej krew, wskazujące miejsca, w których od pocisku zginęły co najmniej trzy osoby, nie pozwalają obojętnie spacerować po mieście. Płatki „róż” to układ bruzd, jaki pozostawiały po sobie granaty…

Wszechobecna bieda, dzieci żebrzące na ulicach to również spuścizna po tych tragicznych wydarzeniach. Na bardzo skromnym Rynku Starego Miasta w stolicy ogromne zdziwienie budzą pamiątki militarne. Breloczki i długopisy w kształcie nabojów, hełmy, menażki, mini czołgi itp. Kiedyś mówiły do mnie: „jak można kupować i sprzedawać takie pamiątki – przecież tę traumę trzeba wyprzeć z pamięci”, dziś mówią: „pamiętaj, wojna to nie tylko historia”.

To wszystko dziś stało się realne i chociaż niedawno słyszeliśmy o Iraku, Afganistanie, czy Syrii – nie były nam one tak bliskie geograficznie i kulturowo. Nie było bezpośredniego zaangażowania. Myślę, że jeszcze kilka dni temu walki, które toczą się w Ukrainie były dla wielu z nas, mimo posiadania telewizora i komputera dość abstrakcyjne. Dla mnie na pewno.

Zmieniło się to w momencie, gdy do zbiórki żywności i artykułów pierwszej potrzeby dołączyliśmy prośbę o buty wojskowe dla znajomych spod Lwowa, którzy chcą wziąć udział w walce bezpośredniej oraz kiedy w pracy ktoś wypowiedział zdanie: „Był plan wycieczki, przecież rozmawialiśmy o tym przed wojną”. Wtedy stała się ona już zupełnie realna i bliska, stała się istotną częścią wspomnień, synonimem ulotności i strachu. Zaczęło istnieć jakieś „przed”, które było lepsze niż to, co jest „teraz”. Jednocześnie niemal przestało istnieć „przed pandemią”, która wydawała się czymś najgorszym, z czym przyjdzie się zmierzyć mojemu pokoleniu.

Pojawił się również „wstyd świata”, bo kiedy widzę to, co dzieje się w Ukrainie to odczuwam globalne upokorzenie za każdy pocisk, który spada na niewinnych ludzi, każdą śmierć i ranę, „korytarze humanitarne” i każde zdjęcie ze schronu. Wstyd przejmujący do szpiku kości. I jeszcze te cudowne porady: „nie czytaj za dużo, nie oglądaj za dużo, bo dostaniesz depresji”. Serio? Będę smutna, bo będę miała świadomość tego, co ludzie w bliskiej odległości realnie PRZEŻYWAJĄ.

O większym egoizmie chyba nie słyszałam, zupełnie jak: „nie kop babci, bo się spocisz”.

Na koniec przypomniały mi się jeszcze takie książeczki, wydawane przez Muzeum Powstania Warszawskiego, pokazujące wojnę oczami dziecka, mające pomóc dorosłym wytłumaczyć maluchom bieg historii. Chyba żaden czytelnik nie spodziewał się, że posłużą kiedykolwiek do komentowania teraźniejszości. Niestety „Zaklęcie na W” znowu zostało rzucone…

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%