Zamknij

Bona do kasacji i kim był upiór?

13:35, 21.03.2022 IWO „GAGUŚ” GAWLICA Aktualizacja: 12:26, 22.03.2022
Skomentuj rys. RAFAŁ KADO rys. RAFAŁ KADO

Właśnie teraz w marcu 2031 roku do naszej Redakcji wpłynął list od licznej grupy mieszkańców parafii św. Tekli, do którego załączono ksero archiwalnego artykułu z miejscowego periodyku z 2021 roku. W artykule nadawcy listu na czerwono podkreślili fragment, który według nich jest doniosły i stanowi klucz do właściwego zrozumienia problemu.

Oto ta treść: „Dziś - z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością – przyjmuje się, że książęta (Stanisław i Janusz III – przyp. red.) zostali zamordowani na zlecenie królowej Bony, którą choć kojarzona jest pozytywnie np. przez słynną włoszczyznę, Stańczyk miał nazwać „włoską gadziną”, pełną intryganctwa, chciwości i przekupstwa, oskarżając ją nawet o trucicielstwo. Królowa ulegała wybuchom gniewu, sprzedawała urzędy i wyższe godności duchowne. Przez kronikarzy określana jako podstępna i żądna władzy. Współcześnie należy przyjąć powyższy obraz jej osoby. Stąd pytanie czy powinna być patronem ulicy nieopodal ciechanowskiego Zamku i czy na Zamku winien widnieć herb Sforzów?”.

A teraz fragmenty pisma mieszkańców parafii: „My mieszkańcy naszej parafii wyrażamy oburzenie, że do tej pory radni miejscy nie zmienili nazwy ulicy Bony, nadając jej godnego patrona. Nie może być, że jedna z ważnych ulic miasta nosi imię zagranicznej trucicielki i morderczyni, która z premedytacją działała przeciw suwerenności naszego księstwa. (...) Ciągle dzwonią do nas ludzie z Przasnysza i mówią, że cały Przasnysz się śmieje, że w dawnym mieście wojewódzkim ważna ulica nadal nosi nadane przez komunistów imię zbrodniarki (...). Śmieją się w Mławie, że na Zamku jest herb obconarodowego rodu Sforzów, a jest to szatan pod postacią węża, który Ewę podjudził do grzechu. (...) Żeby szatana na Zamku nie było niech dyrekcja Muzeum wyśle pracowników z drabiną, którzy odłupią ten herb od ściany nad bramą.”

No cóż. Wszystkie argumenty są prawdziwe i silne. Prawda, że to komunistom (nie bez kozery!) zależało na nazwaniu ulicy imieniem Bony, która o czym lokalne pismo nie wspomniało, także zubożyła nasz kraj wywożąc za granicę wielki kapitał. Na dodatek jej cztery córki wyszły za mąż za obcokrajowców. Prawda też, że Ewa uległa wężowi, który okazał się podstępnym szatanem. Dlatego wierzymy, że postulaty wyrażone w interesie prawdy historycznej, radni miejscy i dyrekcja Muzeum wcielą niezwłocznie w życie.

A teraz kwestia upiora z cmentarza na Płońskiej. Po dwóch wcześniejszych publikacjach w tej sprawie, rozdzwonili się do naszej Redakcji mieszkańcy, którzy żądali kontynuowania tematu i przedstawienia historycznej sylwetki tej osoby. Pomógł nam znany historyk szkolny, a prawda jest taka.

Pod koniec wieku XIX gdy pewien panicz ze szlacheckiego rodu osiadłego na ziemi sońsko-gąsocińskiej ukończył dwadzieścia jeden lat, rodzice wysłali go do Wenecji, by poznał światowe życie. Młody dziedzic, wychowany w tradycyjnej rodzinie z wartościami, zaraz tam doznał oszołomienia i uległ czarom młodego szlachcica z Barcelony. Śniadego, przystojnego o figurze jak trzcina, siejącego woń feromonów. Nie dziw, że nasz cnotliwy ziomek natychmiast się w nim zakochał, pierwszą miłością młodzieńczą. Dni zaczęły mu płynąć jak w bajce. Przytulając się pływali gondolami po Canal Grande, spacerowali po Piazza San Marco, a noce spędzali nago w różowej pościeli pachnącej lawendą. Aż przyszła pełnia księżyca i mazowiecki panicz doznał szoku. O północy barcelończyk nagle pokrył się sierścią, wyrosły mu pazury i kły. I wbił je w szyję młodzieńca z ziemi sońsko-gąsocińskiej. Gdy opił się krwi, puścił ofiarę z uścisku i wyfrunął przez okno ku Ospedale degli Incurabili przy Canale della Giudecca. Rano nasz panicz doszedł do siebie, opuścił hotel i gdy krążył po Fondamenta delle Zattere, szok mu ustąpił. Szybko udał się do Wiednia, przesiadł na pociąg Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, a potem Koleją Nadwiślańską pojechał do Gąsocina, gdzie czekali uprzedzeni telegrafem rodzice.

Niedługo gdy nadeszła pełnia księżyca, o północy panicz nagle obrósł sierścią, u palców pojawiły mu się szpony, a w ustach wyrosły kły. Wyskoczył przez okno i pobiegł w kierunku Bądkowa. Gdy dostrzegł na łące konia, rzucił mu się do szyi, wbił kły i chłeptał krew, aż się nasycił i ruszył z powrotem do dworu. Widzieli to wiejscy chłopacy, którzy pilnowali konia i owiec. Dwóch z nich pobiegło za wampirem i zobaczyli gdzie mieszka. Rano dali znać policjantowi w Gąsocinie, a ten wysłał telegram do Kurii. Przed następną pełnią księżyca przysłani z Kurii specjaliści z pistoletami ze srebrnymi kulami, wraz z policjantem urządzili zasadzkę. Gdy panicz jako wilkołak ruszył z dworu strzelili mu w pierś, a on się przewrócił nieżywy i zaraz odeszły mu cechy wilkołaka. Gdy na odgłos strzałów z dworu nadbiegli jaśnie państwo, ludzie z Kurii wszystko im wytłumaczyli, a rano zwłoki zawieziono na cmentarz „na glinkach” w Ciechanowie, czyli cmentarz parafialny. Tam przed zakopaniem trupa wyjęto mu z piersi srebrne kule i wbito w serce osinowy kołek, który wysunął się dopiero od wstrząsu gdy przewracano komin cegielni Mazanka i Aleksandrowicza (opisaliśmy to w niedawnym numerze PULSU).

Całość w aspekcie kulturoznawczym skomentowała znana wykładowczyni akademicka: – Niedobrze, że młodzieńca wysłali na Zachód. Tam nihilizm, konsumpcjonizm, LGBT, lewactwo i brak wartości. Powinni go wysłać na Wschód. Na przykład do Wenecji Północy czyli Petersburga. Czas spędzałby kulturalnie, chodziłby do opery, teatrów, muzeów, galerii sztuki. Na koncerty oraz bale ziemiańskie, gdzie mnóstwo panien na wydaniu. Zaręczyłby się z córką szlachcica np. z guberni woroneskiej albo smoleńskiej, albo z córką generał-majora. A posag mógłby pozytywistycznie zainwestować w rozwój gospodarczy Guberni Płockiej, np. lokując kapitał w Cukrownię na Szczurzynie. Ale tak się nie stało – wyraziła wykładowczyni akademicka.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, jedna ze społecznych grup inicjatywnych w gminie Sońsk postanowiła upamiętnić naszego cmentarnego upiora, jako wybitnego syna ziemi sońskiej – ofiarę liberalnej antycywilizacji zachodniej. Pomysł podjęło Muzeum Szlachty Mazowieckiej, a także Towarzystwo Miłośników Ziemi Ciechanowskiej oraz Powiatowa Biblioteka Publiczna. Jako postument pomnika ze specjalną Tablicą Pamięci posłuży jeden z Diabelskich Głazów ze Stryjewa w gminie Grudusk. W uroczystości odsłonięcia planowany jest udział Pocztów Sztandarowych oraz miejskiej orkiestry dętej z Ciechanowa.

IWO „GAGUŚ” GAWLICA

(IWO „GAGUŚ” GAWLICA)

Pochodzi z okresu powojennego. Pamięta wiele premier „Kabaretu Starszych Panów” i pierwszych wydań „Kabaretu Olgi Lipińskiej”. Podziwia dzisiejsze kabarety publiczne na ciechanowszczyźnie z licznym udziałem postaci kabaretowych z miasta i powiatu naszego. Poprawny politycznie – zwolennik The Beatles, YouToube, Wikipedii oraz Portalu PULSU CIECHANOWA.

Iwo Gawlica

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%