Zamknij

Starosta Przasnyski zdążył na Dożynki

10:33, 15.04.2022 IWO „GAGUŚ” GAWLICA Aktualizacja: 16:47, 19.04.2022
Skomentuj rys. RAFAŁ KADO rys. RAFAŁ KADO

I nadeszła Wielkanoc roku 2031. Była to Wielkanoc jakże inna niż wszystkie po 1945 roku. Niezwykła skromność zagościła w koszyczkach, z którymi dzieci podążyły do świątyń, by pokropić i błogosławić święconki. Cóż niesiono w koszyczkach... Z reguły po jednym jajku, choć nawet po wojnie jajek nie żałowano. Zamiast kawałów kiełbasy i szynki, tylko drobinki parówkowej. Bez żółtego sera, a zamiast wypieków okruszki herbatnika. I tylko w co setnym koszyczku mały baranek z cukru... Jakże miało być inaczej gdy jajka po 52 zł za sztukę, kiełbasa po 355 za kilo, a szynka po 72 za 100 gram. Cukier po 120 za torebkę i ser żółty po 750 za pół kilo. Pusto też było na przyświątynnych parkingach, dorośli i dzieci szli pieszo. Bo jak nie iść gdy benzyna po 55 za litr, LPG po 51, a diesel po 61 i 50 groszy. No cóż, o tempora o mores! Res publica Romana in magno periculo est! Catilina, vir malus, consul esse desiderat, consules, praetores, quaestores interficĕre studet... Aj waj... Ajajaj...

Ale kultura w mieście nie daje się czasom i w Bibliotece na Warszawskiej przed świętami urządzono konferencję pt. „Odkłamujemy historię”. Temat oscylował wokół baśni na temat osób, które rzekomo nazywały się Jan Skrzetuski, Bohun i Helena Kurcewicz. Oraz rzekomego wyjścia Skrzetuskiego pod wodą z twierdzy Zbaraż z lulką w ustach i równie rzekomego porwania Heleny przez Bohuna.

Sesję otworzył dyrektor Biblioteki wraz z małżonką, a referat główny wygłosił doktor habilitowany z Uniwersytetu Siedemnastego Wieku w Płocku.

– Ileż jest przekłamań i zmyśleń na temat wieku XVII. To denerwujące i wymaga odkłamania. Ale po kolei. Otóż nigdy nie było Heleny Kurcewiczówny, za to była Halinka Kurkiewiczówna herbu „Kurek et Kurkova”. Nie istniał Jan Skrzetuski, natomiast postacią historyczną był Jakub Izydor Skrzatoski herbu „Skrzat”. A mityczny okrutnik i szaleniec „Bohun” naprawdę nazywał się Bohdan Bohdanowicz Bohun herbu „Baraban et Barabańczyk” i był wykształconym w Padwie kancelistą pracującym w królewskiej kancelarii na województwo ruskie – uściślając faktografię zaczął wyjaśniać uczony z Płocka.

– Wszystkie te osoby uwikłane były w realną sytuację, która jakże odbiegała od popularnej wersji literackiej, drukowanej w formie serialu w gazetach jako romans awanturniczy a la opera mydlana, gdy jeszcze nie było radia i telewizji. Otóż rzeczywiście ruska szlachcianka Halinka została porwana. Ale nie przez ruskiego humanistę Bohuna, bo on był z nią zaręczony, uzgodniono już posag oraz datę ślubu sakramentalnego i właśnie leciały zapowiedzi. Halinkę porwał ruski watażka Skrzatoski, pijak i raptus znany w całym województwie ruskim, który doznał na nią ochoty. Uprowadził i wywiózł w lasy, powierzając pilnowanie niejakiej Babie Jujce. Gdy tam chciał Halinkę posiąść, jak to u pijaków naszła go impotencja, więc panna nie została napoczęta i zachowała czystość. Wkurzony Skrzatoski odjechał, odgrażając się typowo dla pijaków-impotentów, że następnym razem pohula z nią podwójnie – słuchała Publiczność z udziałem licznej grupy z Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Ciechanowie.

– Jeśli zaś chodzi o to, że jakoby Skrzatoski miał wyjść ze Zbaraża w nocy idąc trzy kilometry po dnie rzeki z lulką w ustach, a nad nim pływały trupy i ludzie Chmielnickiego w czajkach, to niemożliwe. Jak to pijak by się potknął i przewalił na dno, a zresztą po ciemku by zbłądził. Na dodatek nikt nie musiał ze Zbaraża iść z wiadomością do Króla, bo ten na bieżąco wszystko wiedział od patriotycznych agentów żydowskich, i czekał za lasem na wyjaśnienie sytuacji. A wywiadowcy działali owocnie bo jak to kupcy żydowscy się kręcili i wszędzie było ich pełno, więc nie zwracali uwagi ludzi Chmielnickiego ani Chana Krymskiego. Nawet na nich czekano, bo tym od Chana sprzedawali koszerną baraninę i suszone daktyle, a tym od Chmielnickiego tłustą świninę i gorzałkę.

A Król wyczekując na właściwy moment wcale nie wpadał w podniecenie, bo był mądrym Królem, który chętnie pomagał obcym ludziom w potrzebie, ale tak by nie zaszkodzić swoim. Więc miarkował i nie działał w stylu: „tylko oni kiwną paluszkiem, a ja o razu zadzieram kiece i lece”. Był też przeciwny żeby podcinać gałąź, na której się siedzi.

Gdy ci w Zbarażu i pod Zbarażem już mieli dosyć, a Chan się nawet znudził, zaraz Żydzi o tym donieśli Królowi. Ruszył więc z rycerstwem w majestacie i przyniósł tam pokój. Tak się ucieszono, że i ci, i ci, krzyczeli: „Vivat, vivat ruskie stany, Niech nam żyje Król kochany”. Od razu wojewoda ruski i starosta przasnyski Jarema Wiśniowiecki ruszył ze Zbaraża do Przasnysza, by zdążyć na Dożynki Powiatowe. Gdy przybył otworzył Dożynki i zaraz przeciął wstęgę na nowej grobli piętrzącej wodę na Węgierce. Wtedy szlachta, duchowieństwo, chłopstwo, Żydzi i mieszczanie krzyknęli: „Vivat, vivat przasnyskie stany, Niech żyje Starosta Przasnyski kochany!”.

– A co było po porwaniu z Halinką? Otóż niedługo później Bohun dowiedział się gdzie ona jest i z pomocą przyjaciół pannę uwolnił. Pomogli mu Jacek Soplica z Wileńszczyzny oraz Maćko i Zbyszko Bogdańscy z Bogdańca. Gdy przybyli na miejsce Baba Jujka pannę uwolniła, a ta powiedziała, ze Baba się nią dobrze opiekowała, więc Jacek Soplica rzucił Babie Jujce złotego denara. Ten przykład dobrze wskazuje, że w każdej okoliczności życiowej warto być przyzwoitym, bo nie dość, że Babu Jujku nie przywalili po pysku, to jeszcze Baba Jujka dostała złoty pieniążek – przedstawiał historyk z Płocka.

– A Halinka i Bohun pożycie rozpoczęli według wartości dopiero po ślubie sakramentalnym i poczęli dużo pyzatych dzieci. A najbardziej pyzate to praprapraprapradziadek kilkorga współczesnych polityków, którzy pyzatość toczka w toczkę odziedziczyli właśnie po owym przodku – spuentował mówca.

Do najważniejszych przed świętami wydarzeń w powiecie należał także kolejny jubileusz otwarcia Muzeum Ziemiaństwa Ziem Północnego Mazowsza w Klicach w gminie Regimin, podczas którego mieszkańcy okazywali radość z długo oczekiwanego rozwoju swojej gminy i wznosili okrzyki: „Vivat, vivat już od rana, Niech nam żyje Pani Wójt kochana!”.

Także nie braknie pochwał pod adresem innych kobiet w powiecie. Mieszkańcy ciągle chwalą panią starostę, panie dyrektorki domów kultury, panią sołtys Kownat Żędowych i panią prezes miejskiej straży ogniowej w Ciechanowie. I jeszcze wiele – przecież nasz powiat to powiat kobiet udanych!

Wesołych Świąt! Alleluja!

(IWO „GAGUŚ” GAWLICA)

Pochodzi z okresu powojennego. Pamięta wiele premier „Kabaretu Starszych Panów” i pierwszych wydań „Kabaretu Olgi Lipińskiej”. Podziwia dzisiejsze kabarety publiczne na ciechanowszczyźnie z licznym udziałem postaci kabaretowych z miasta i powiatu naszego. Poprawny politycznie – zwolennik The Beatles, YouToube, Wikipedii oraz Portalu PULSU CIECHANOWA.

Iwo Gawlica

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%