Zamknij

Regionalistyka wymaga szczerości i odwagi

14:00, 20.09.2020 GRZEGORZ KRAJEWSKI Aktualizacja: 21:13, 21.09.2020
Skomentuj Fot. Piotr Pszczółkowski Fot. Piotr Pszczółkowski
reo

Tematem rozważań wrześniowych jest próba wskazania wiodących cech uczciwej regionalistyki kulturowo-historycznej, rozumianej jako procesy badań i opisu dawniejszych i współczesnych przejawów życia społeczności lokalnych. Dla rozważań takich bezpośrednim przyczynkiem stała się nowatorska w regionalistycznej formule książka Waldemara Nicmana pt. „Burzliwy romans z „Solidarnością” - Wspomnienia samotnego wojownika ze „Stacji”.

Słowa pierwsze

Tezą rozważań jest stwierdzenie, że uczciwa regionalistyka nie może obejść się bez szczerości, która jest możliwa tylko dzięki odwadze. Gdyż opisuje życie społeczne tworzone przez konkretne jednostki ludzkie znane z imienia i nazwiska w interakcji z innymi jednostkami ludzkimi, rzadko kiedy przyjaznej, najczęściej wyrachowanej i złośliwej. Bo przecież, jak kiedyś mówili uczniowie Liceum Ogólnokształcącego im. Zygmunta Krasińskiego w Ciechanowie – „życie to nie je bajka, to je bitwa”.

Nie je bajka, je bitwa

Ta celna definicja prawdy o życiu sprawia, że wraz ze szczerością – co jest warunkiem sine qua non podejścia naukowego – w parze iść musi odwaga regionalistów, bo bez niej nie ustalą prawdy i jej nie opublikują.

W praktyce życia społecznego ludzkie czyny szlachetne i altruistyczne, którymi można się chwalić, co rusz przeplatają się z łajdactwami, zaborczością, zawiścią, zdradami, podstępnością, podżeganiem, podjudzaniem, kłamstwem, przemocą fizyczną i psychiczną, itp. To jest właśnie ta mieszanka produktów ludzkich charakterów, która tworzy rzeczywistość życia na każdym poziomie, w tym lokalnym.

Niech regionalistyka będzie regionalistyką

Żeby tak było regionaliści muszą być przede wszystkim uczciwi w poszukiwaniu prawdy, jaka by ona nie była. Nie mogą udawać, że czegoś nie było, choć było. Nie mogą omijać w badaniach okresów, które są aktualnie niemodne. Nie wolno im pomijać niczego ani nikogo znaczącego dla wspólnoty lokalnej.

W Ciechanowie nikt nie boi się skupiać na opisywaniu rodów ziemiańskich żyjących za cara i przed wojną. Ale nie podejmuje się badań by tworzyć opracowania o dobrze znanych na ziemi ciechanowskiej rodach współczesnych. Np. na temat rodzin Państwa Wardzińskich, Barwińskich i Zduńczyków, Sadowskich i Stachiewiczów, Szeskich, Szyperskich, Grzankowskich, Ostromeckich, Czajków, Walczaków, Soplińskich, Tybuchowskich, Perdjanów, Geryków, Drozdowskich i Lewandowskich, Dzierzęckich i Kołakowskich. A także o przedstawicielach rodzin np. Bayerów, Rzeplińskich, Blankiewiczów, Siemiątkowskich, Sobotków, Wróblewskich i Czyżewskich.

Regionaliści nie bójcie się współczesności! Po 1945 roku też była Polska. Kraj, w którym zwykli ludzie mogli sięgać szczytów za sprawą swej pracowitości i przymiotów charakteru, bez względu na pochodzenie klasowe.

Czy trzeba się bać uczciwej regionalistyki?

Nie zawsze. Przykładem są teksty regionalistyczne opublikowane niedawno w PULSIE, które zadedykowane zostały pamięci włodarzy miasta z „okresu wyklętego” czyli lat 1945 – 1989. We wspomnieniach o Józefie Grzelaku, Henryku Szymańskim i Kazimierzu Chrostowskim, ich postacie ujawniły się Czytelnikom jako osoby o nastawieniu prospołecznym, ludzie oddani społeczności lokalnej, którzy chcieli oraz potrafili dbać o sprawy mieszkańców i rozwijać miasto. Lecz zbieraniu materiałów zawsze towarzyszyła jakaś obawa przedstawicieli rodzin, zapewne wynikająca z tego, iż byli to właśnie działacze „okresu wyklętego”. Nawet były poseł profesor Zbigniew Siemiątkowski dzielący się wiedzą o losach postaci, nie zdecydował się na udostępnienie zdjęcia rodzinnego z historii Rodziny Siemiątkowskich, na którym uwieczniono bohatera jednego z artykułów wraz z małżonką. Zaś próby skompletowania informacji regionalistycznych z życia prezydenta Tadeusza Czyżewskiego, zapewne również z powodu takiej obawy, rozbiły się o mur niechęci ze strony Rodziny Czyżewskich, mimo wcześniej zadeklarowanego zainteresowania syna.

I czego się bać Proszę Państwa. Może łatwiej będzie napisać rys rodzinno-genealogiczny byłego prezydenta Waldemara Wardzińskiego lub byłego wójta gminy Regimin Lecha Zduńczyka. Zobaczymy.

Waldemar Nicman się odważył

Autor książki „Burzliwy romans z „Solidarnością” - Wspomnienia samotnego wojownika ze „Stacji”, charakter tej publikacji wyprowadził z własnej odwagi. To co napisał to regionalistyka prawdziwa. Literacko sfotografował ludzi i wydarzenia z konkretnego obszaru terytorialnego, ze ściśle zakreślonej populacji wyróżnionej czytelnie według wskazanego kryterium, precyzyjnie rzecz obejmując ramami czasowymi. Szczerze napisał o setkach ludzi wymienionych z imienia i nazwiska, bez skrępowania, nie bojąc się ich złości. Opisał też szczerze siebie, w tym czas swojego flirtu z alkoholem. Bo skoro podał prawdę o innych, czasami wstrząsającą i brutalną, nie pominął też prawdy o sobie. Dlatego pisząc jak sam się upijał, wspomniał też o tych znanych mieszkańcach, którzy upijali się w „Zaciszu” i „Sokole”, w tym do nieprzytomności.

Nicman nie bał się opisów drażliwych

Na życie lokalne stanowiące przedmiot badań regionalistyki kulturowo-historycznej, składają się nie tylko uroczyste odsłonięcia tablic z udziałem pocztów sztandarowych, poetyckie konkursy, dożynki, państwowo-kościelne celebry rocznicowe, święcenia wody oraz topienia Marzanny. Składają się również takie wydarzenia jakie opisał Waldemar Nicman. A to na przykład próba wyrzucenia człowieka z pędzącego samochodu, wykopanie od tyłu stołka przesłuchiwanemu podczas przesłuchania, pobicie w centrum miasta, porwanie przechodnia samochodem osobowym i wywiezienie za miasto oraz skopanie na odludziu do nieprzytomności i pozostawienie ofiary na pastwę losu. Także rozpowiadanie jednego dnia, że ktoś jest synem esesmana, a następnego dnia, że ten sam obywatel jest Żydem. Oraz wszelkiego rodzaju intrygi, donosy, prowokacje, niszczenie za pomocą zmowy. A także zdrady własnych przyjaciół dla zysku lub z powodu zawiści i kompleksów wynikających z poplątanej osobowości. Takie jest życie, a życie to „nie je bajka, to je bitwa”.

Czas na książkę o tych z lewej

Waldemar Nicman otworzył drzwi do regionalistyki prawdy. Odważył się. Kto następny się odważy aby napisać szczerą regionalistyczną książkę o ciechanowskiej lewicy, której środowisko od początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku tworzyli ludzie – Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR), Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej (SdRP), Klubu Lewicy „Dziś i Jutro”, Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD) oraz Unii Pracy (UP) i w dalszym jej biegu Ciechanowskiej Lewicy Samorządowej (CLS).

Czy były tam brudy? A jak były to jakie? Kto kogo tam julał i wyjulał? Kto się podczepiał pod kogo i na cudzych plecach robił geszefty? To pytania jak najbardziej regionalistyczne. Życiowe.

Jak to się stało, że doświadczony i zasłużony dla miasta prezydent Marcin Stryczyński w 2002 roku podobno przegrał ogólnomiejskie wybory różnicą tylko około czterdziestu głosów, podczas gdy w jednej z komisji wyborczych (podobno bez przedstawicieli lewicy w składzie) zginęło ponad dwieście kart do głosowania. I się lewica skutecznie nie odwołała do sądu. A nawet ludzie postronni mówili, że to wszystko bardzo dziwne i coś tak jakoś pachnie.

Jak to mogło być, że pewne środowisko towarzyszy i towarzyszek o proweniencji PZPR-owskiej, podczas zawiązywania kolejnych wewnątrzlewicowych koalicji wyborczych, skutecznie blokowało młodego lidera Unii Pracy, stosując manewry jakby z książki prof. Mirosława Karwata pt. „O perfidii”, której zresztą raczej nie czytali.

Czy obstrukcja „twardego jądra” mogła mieć związek z działalnością przylewicowego Mazowieckiego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Żydowskiej „Gesher” oraz Stowarzyszenia „ProEuropa”?

No właśnie o takich sprawach powinno się napisać regionalistyczną książkę, a świadkowie tych wydarzeń są w zasięgu każdego regionalisty. Warto by zacytować głosy na przykład Zdzisława Puternickiego i Alicji Chojnackiej, Hanny Murawskiej i Józefa Borkowskiego.

Także ciekawie by zabrzmiało jak parlamentarzysta lewicy z życzliwości pomógł pewnemu panu zostać wójtem, po czym nowy wójt wypiął się na parlamentarzystę oraz lewicę i poszedł do tych po prawej.

A o tajemnicy jak i po co powstała Unia Pracy w gminie Regimin, wszystko mogą powiedzieć na przykład Panowie Lech Zduńczyk i Cezary Szeski. Notabene obaj z wykształcenia historycy, posiadający należyty warsztat badawczy dla opracowania i wydania całościowego szkicu regionalistycznego o środowisku lewicy ciechanowskiej i tym co się tam wyprawiało.

Naprawdę warto byście wydali szczerą i odważną publikację Koledzy!

A o innych też pisać?

Oczywiście. Przede wszystkim o środowisku mającym korzenie w Katolickim Stowarzyszeniu „Politicus” działającym na Plebanii Klasztorka, o którym szczerze napisał w swojej książce Waldemar Nicman. Ciekawie by brzmiały opisy czołowych działaczy i interesów rodzinnych. Na przykład czy tak było, że jedna dyrektorka chciała żeby jej pracownicy żyrowali, a potem fiku miku tyle ją widzieli, a ludzieli bulili i bulili. Albo, że wynajęto wielką salę na wesele (żeby ujawnić kto salę wynajął i dlaczego to takie „kuku”, trzeba być odważnym jak Waldemar Nicman, a autor tego artykułu jest bojaźliwy i na stare lata schorowany).

Ale na przykład znany ze swej odwagi regionalista Janusz Witczak, mógłby spróbować i na pewno wyszedłby spod jego pióra piękny i szczery regionalistyczny tekst o ludziach środowiska wyrosłego na Plebanii Klasztorka. Niech Pan pójdzie w ślady Waldemara Nicmana, Panie Januszu!

Wniosek końcowy

Ciechanowska regionalistyka kulturowo-historyczna ma na przyszłość szlak wytyczony. Książka Waldemara Nicmana „Burzliwy romans z „Solidarnością” - Wspomnienia samotnego wojownika ze „Stacji”, promuje regionalistykę szczerą i odważną. Oby znaleźli się naśladowcy regionalistycznej idei Waldemara Nicmana.

Chyba już czas na dojrzałe i szczere opracowania o znamienitych osobach i rodzinach ziemi ciechanowskiej, za okres od Wyzwolenia w 1945 roku do końca PRL-u i dalej do dzisiaj.

Słowa ostatnie

Jak zwykle wrześniowe rozważania i zgłoszone treści to publicystyka advocati diaboli, a słowa ostatnie powiedzą Czytelnicy. Szczególnie ciekawie mogą zabrzmieć opinie regionalistów i nauczycieli, a także muzealników i bibliotekarek oraz animatorów kultury.

Czekamy na uwagi, refleksje, sprostowania, uzupełnienia i protesty.  Najciekawsze chętnie na naszych łamach opublikujemy.

Fot. Piotr Pszczółkowski

Druk przywołanej w artykule książki Waldemara Nicmana rozpocznie się lada dzień. Tymczasem możemy już zaprezentować jej okładkę. Autorem projektu okładki jest Piotr Pszczółkowski – wydawca i redaktor naczelny PULSU.

(GRZEGORZ KRAJEWSKI)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%