Zamknij

Pan Sosnowski wrócił z Ameryki

21:51, 12.08.2018
Skomentuj

Niedawny wyjazd ciechanowskiego wynalazcy, konstruktora i producenta maszyn rolniczych Włodzimierza Sosnowskiego do Ameryki anonsowaliśmy już w majowym numerze PULSU, teraz kilka słów o tym co po powrocie przedsiębiorca przekazał nam dzieląc się swymi obserwacjami i wrażeniami z długiej podróży.

Z życia ciechanowskich przedsiębiorców

W tracie pobytu na ziemi amerykańskiej Włodzimierz Sosnowski wziął udział w północnoamerykańskich targach Canada’s Farm Progress Show w mieście Regina, stolicy prowincji Saskatchewan w centralnej Kanadzie, gdzie producentowi (także jako tłumacz) towarzyszył syn Witold. Panowie Sosnowscy udali się tam drogą lotniczą z przesiadką w Toronto i dalej ponad dwa tysiące kilometrów, zabierając w celach ekspozycyjnych cztery produkty wytwarzane w ciechanowskim zakładzie. A były to: wialnia 20-tonowa, zaprawiarka do ziarna 5-tonowa, przenośnik ślimakowy oczyszczający oraz przenośne palenisko do urządzania ogniska na wolnym powietrzu. Wszystkie te egzemplarze po zakończeniu targów zostały od razu sprzedane.

Całość kosztów związanych z udziałem w imprezie wyniosła wartość nowego samochodu i pokryta została z funduszy własnych przedsiębiorcy, bez żadnego wsparcia ze strony jakiejkolwiek instytucji polskiej. Natomiast producent skorzystał z pięćdziesięcioprocentowej zniżki w opłacie targowej przyznanej mu przez władze kanadyjskie.

Co różni nas od tamtych

Różnice mentalnościowe w odnoszeniu się do przedsiębiorczości u nas i w Ameryce, Włodzimierz Sosnowski (posiadacz dziewiętnastu patentów krajowych i międzynarodowych) postrzega m.in. tak: – W instytucjach w Polsce, w których można uzyskać dofinansowanie na innowacje, pracują ludzie niechętni polskim wynalazcom, którzy nie potrafią oceniać ciekawych rozwiązań. Niestety nic się na to nie poradzi, oni się nie zmienią. W Polsce ludzie często pytają wynalazców „gdzie to podejrzałeś, u kogo to podpatrzyłeś”. Powszechnie nie docenia się wysiłku i pomysłowości polskich twórców techniki. Dużo, za dużo u nas tych, którzy tylko chętnie naśladują obce rozwiązania. Wcale nie mieści się im w głowach, że polski innowator może myśleć sam i to z sukcesem. Ja też niestety w firmie miałem pracownika, który był bardzo niechętny by coś wymyślać i ulepszać, ale już nie pracuje. U nas wynalazcę traktuje się jak podejrzanego i lekceważy jego dorobek. Jest to dokładnie odwrotnie niż za oceanem – zauważa Włodzimierz Sosnowski.

Jak wystawiać to jak najdalej stąd

– W USA i Kanadzie wynalazcy i firmy innowacyjne uzyskują szeroką pomoc. Urzędnicy i działacze biznesowi są życzliwi, przyjaźni, chętnie dobrze doradzają i zależy im na udzieleniu rzeczywistego wsparcia. Zawsze tego tam doświadczałem. Więc nowoczesne technologie oraz nowe maszyny polscy wynalazcy i producenci powinni prezentować właśnie w USA i Kanadzie. Jak się one tam wylansują, to oczywiście i w Polsce zaraz zaczną się nimi zachwycać. No cóż, u nas niestety tak jest – mówi ciechanowski producent, który ponad dziewięćdziesiąt procent swoich wyrobów lokuje na północnoamerykańskim rynku.

Przygody z wialniami, przenośnikami i paleniskami

– Gdy na targach w kraju wystawiałem swój najmniejszy przenośnik oczyszczający, był on niezauważany, a nawet lekceważony. Natomiast na rynku za oceanem po prezentacji od razu zaczął się całkiem dobrze sprzedawać. Tam szuka się ciekawych wyrobów i zauważa od razu.

Dziwne też czasami zdarzają się postawy wśród miejscowych klientów. Gdy moje wialnie oferowałem na rynku polskim po niskich cenach, to wielu mówiło, że nie będą kupować, bo co to dziadostwo. Gdy tylko ich ceny podniosłem prawie trzykrotnie, od razu sprzedaż ruszyła, bo według klientów jak coś drogo kosztuje, to na pewno jest bardzo dobre. A wtedy chodziło dokładnie o te same maszyny.

Jak się nie wierzy u nas w wartość polskiej wynalazczości, pokazał mi również właściciel firmy, z którą współpracuję ponad dwadzieścia lat. „Wolę Ci dać od tak tysiąc złotych, ale Twojego paleniska nie kupię” – kiedyś mi tak powiedział. Oczywiście produktu jak obiecał nie kupił, ale tego obiecanego tysiąca złotych do dzisiaj też nie dał – wspomina Pan Sosnowski.

Małe również jest OK

– Przebieg kolejnych edycji targów maszyn i urządzeń rolniczych Canada’s Farm Progress Show w Regina dobrze pokazuje, że w rolnictwie potrzebne są urządzenia bardzo zróżnicowane co do wielkości. Na rynku funkcjonuje przebogata oferta tego co duże, czyli dla wielkich farm o powierzchni kilku tysięcy hektarów, przy jednoczesnej skromności ofert dla farm kilkudziesięcio- czy stukilkudziesięcio-hektarowych. Właśnie ich właściciele usilnie poszukują maszyn mniejszych, które oczywiście też są oferowane, ale szczególnie interesują ich urządzenia wykonane na jak najwyższym poziomie jakości i nowoczesności i do tego z ochroną patentową. Dlatego mimo wielkich problemów z dostępem do miejsc wystawowych, moja firma bez trudu otrzymała stoisko w hali innowacji – mówi przedsiębiorca z ulicy Mazowieckiej.

A dalej będzie znowu latanie

– Nawiązywane przez kilka lat w Kanadzie kontakty zaowocowały zaproszeniami na inne międzynarodowe targi branżowe. W najbliższym czasie z moimi maszynami mam zamiar polecieć do Tokio w Japonii i Dallas w Teksasie. Oczywiście polecą ze mną ich najnowsze wersje z ulepszeniami, nad którymi ciągle pracuję, także przygotowując dla modyfikacji ochronę patentową – anonsuje Włodzimierz Sosnowski najbliższe plany promocyjno-ekspozycyjne.

KAROL PODGÓRNY

Fot. Witold Sosnowski

1. Ciechanowski przedsiębiorca Włodzimierz Sosnowski na targach  Canada’s Farm Progress Show w Regina, na którego stoisku dostępne były także egzemplarze PULSU.

2. Włodzimierz Sosnowski przy jednej z prezentowanych na targach maszyn rolniczych.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%