Zamknij

Wieszczenia zielonej "Pabiedy" i Wieża Spadochronowa powraca

13:08, 21.06.2019 IWO GAWLICA Aktualizacja: 13:50, 29.08.2019
Skomentuj

Właśnie teraz na jesieni 2019 roku odwiedził naszą redakcję zdenerwowany mieszkaniec gminy Regimin, który opowiedział o rzeczach tak niesłychanych, że aż po plecach chodziły dreszcze podczas słuchania.

Opowieść sięgnęła roku 1950 kiedy w powiecie zarządzono inspekcję linii kolejowych normalnotorowych i wąskotorowych na odcinkach biegnących przez lasy i zakrzaczenia. Lustracji dokonywał zespół dwóch leśników i dwóch kolejarzy, którzy jeździli po terenie zieloną „Pabiedą” z Nadleśnictwa, kierowaną przez starszego leśnika. Gdy pewnego razu „Pabieda” przejechała przez Zeńbok, zaraz za wsią wjechała w gęstą mgłę, i jak się niebawem okazało już z niej nie wyjechała. Oczywiście gdy wieczorem komisja nie wróciła do Ciechanowa, ani następnego dnia także, nikt się wtedy nie zmartwił. (Często się wówczas zdarzało, że jak delegacje jeździły „w gminy”, to wracały po dwóch dniach pijane.) Bazując na tradycji przełożeni byli pewni, że delegacja najdalej wróci pojutrze, z bańką bimbru dla zawiadowcy i leśniczego na załagodzenie złości. Ale tak się nie stało. Minęły trzy dni, wtedy z kolejnictwa i leśnictwa zawiadomiono milicję o zaginięciu. Od razu stwierdzono, że w dniu ostatniego wyjazdu plan pracy komisji przewidywał lustrację gminy Regimin. Szybko też na podstawie ochoczo składanych przez ludność meldunków milicjanci ustalili, że ostatni raz „Pabiedę” widziano w Zeńboku do wjechania we mgłę za wsią, i później już nie widziano. Na pewno nie dojechała do Jarlut Dużych, bo przed tamtą wioską na drodze było głębokie bajoro, że ledwie pustą furmanką w silnego konia można było przejechać. A nawet jakby „Pabieda” jakoś bokiem objechała, to zaraz w Jarlutach poleciałaby za nią dzieciarnia, a wiele pań wybiegłoby przed furtkę żeby podpatrzeć kto jedzie. Że nic takiego się nie wydarzyło, był to dla milicji twardy dowód, że „Pabieda” do Jarlut Dużych nie dojechała. Do Zeńboka też nie zawróciła, w bok nie pojechała, bo wszędzie od drogi było wtedy jedno wielkie błocko, a charakterystyczne ślady po kołach auta urwały się nagle na grząskiej drodze koło rowu zaraz za Zeńbokiem. Więc co się stało z delegacją i „Pabiedą”? I wtedy jedna ze starszych mieszkanek Kozdrojów przypomniała sobie, że ciotka opowiadała jak za cara za Zeńbokiem we mgłę nad rowem wjechał wóz dwukonny z woźnicą, i też z niej nie wyjechał. Były jeszcze dwa takie przypadki, a raz podobno po dwóch latach jak mgła nagle zapadła nad rowem wyszedł z niej zaginiony woźnica, ale bez wozu i koni, i nic nie pamiętał. Milicja nie dała wiary w opowieści i przez następne dwa lata szukała bez rezultatu, aż w 1952 zakończyła czynności. Ludność miejscowa zaś od razu uznała, że zwyczajnie mgła wessała „Pabiedę” i nic w tym dziwnego, bo między Zeńbokiem i Jarlutami to normalne.

– Proszę Państwa – mówił nasz gość redakcyjny – jak już sprawa przycichła,

nagle w październiku 1956 „Pabieda” wyjechała z mgły w Zeńboku przy cmentarzu i następnego dnia Gomułka doszedł do władzy. Później w tym samym miejscu obok ludzi co wychodzili z cmentarza, „Pabieda” przejechała w sierpniu 1980 i zaraz Wałęsa pogonił czerwonym. A później pojawiła się na początku czerwca 1989 i zaraz Wałęsa przegonił komunę. A jak na jesieni 1990 ludzie zobaczyli „Pabiedę” przy kościele w Zeńboku, to za dwa dni Wałęsa został prezydentem – kojarzył fakty miły mieszkaniec gminy Regimin.

– Paaanie redaktorze, a teraz znowu „Pabieda” wyjechała ze mgły przy cmentarzu i przejechała obok  mnie. Dobrze się przyjrzałem, na przedniej kanapie siedziało dwóch leśników, z tyłu dwóch kolejarzy, wszyscy wyprostowani z poważnymi twarzami, w służbowych czapkach i mundurach zapinanych pod szyję, takich jak się wtedy nosiło. Paaanie, a jaki dobry samochód ta „Pabieda”. Tyle lat, lakierek z błyskiem, ani kropki rdzy, silniczek tylko szumi i cyka. Paaanie, jakby teraz gdzieś sprzedawali nowe „Pabiedy”, to bym zaraz kupił – mówił do naszego redaktora dyżurnego Pan z gminy Regimin. – I co teraz na jesieni 2019 ta „Pabieda” zwiastuje? Co o tym myśleć, może idzie na gorsze? – dodał zaraz obywatel.

– Nic podobnego. Z tego co Pan mówił zawsze zielona „Pabieda” wieszczyła na dobre. Teraz też tak będzie. Niech Pan zaufa mądrości wyborców, przecież ludzie wybiorą tych, którzy na to zasługują. Pan i Pana bliscy, wszyscy sąsiedzi też idźcie do wyborów i wybierzcie najlepszych. I na pewno będzie dobrze – argumentował redaktor dyżurny.

– A taaak. Już my wiemy na kogo głosować, już my ich wybierzemy na pewno. Że na dobre zawsze „Pabieda” zwiastowała, to fakt. A u nas w gminie też na dobre. Z nerwów zapomniałem powiedzieć, że w listopadzie 2018 w same Zaduszki też przejechała w Zeńboku koło cmentarza. I się zaraz sprawdziło, że na dobre. Paaanie, tyle czekaliśmy, nic się nie dawało zrobić przez tyle lat, a tu od razu na lepsze poszło. Teraz już u nas w gminie dobrze. Jak się cieszę, że do was przyszedłem, tyle się dowiedziałem, jaka wy mądra jesteście redakcja. Do widzenia bardzo – powiedział na pożegnanie sympatyczny Czytelnik i wyszedł by powrócić do swojej przepięknej gminy Regimin.

A teraz przechodzimy do spraw ciechanowskich. U nas wszystko w porządku, mieszkańcy samorzutnie organizują wiece poparcia dla prezydenta i wznoszą prezydentowi owacje przy każdej okazji. Ludzie powszechnie cieszą się z nowej pętli miejskiej i rewitalizacji Wieży Ciśnień oraz odbudowy zburzonej w XX wieku Wieży Spadochronowej w Parku im. M. Konopnickiej. Jak wynika z dokumentacji, dzięki postępom metalurgii przy zachowaniu wszystkich profili konstrukcyjnych jakie były, odbudowana Wieża będzie o 30 metrów wyższa niż przed zburzeniem, po to żeby dłużej lecieć na spadochronie.

– Cała społeczność miasta i powiatu cieszy się z odbudowy Wieży Spadochronowej. To dobra wiadomość dla uczniów szkół mundurowych oraz naszych żołnierzy. Będą mogli bez ograniczeń ćwiczyć skoki dzienne i nocne. A mieszkańcy będą podziwiać skoczków i skoczkinie jak lecą na spadochronie. Dziękujemy władzom miasta za tak pożyteczną inicjatywę – powiedziała Agata* (nazwisko do wiadomości redakcji) przypadkowo spotkana przez naszego redaktora w aptece przy Armii Krajowej, która zaraz poszła do marketu po ozór wołowy i kapustę-brukselkę na regionalny bigos pohucki po gumowsku.

Fot. Puls Ciechanowa

(IWO GAWLICA)

Pochodzi z okresu powojennego. Pamięta wiele premier „Kabaretu Starszych Panów” i pierwszych wydań „Kabaretu Olgi Lipińskiej”. Podziwia dzisiejsze kabarety publiczne na ciechanowszczyźnie z licznym udziałem postaci kabaretowych z miasta i powiatu naszego. Poprawny politycznie – zwolennik The Beatles, YouToube, Wikipedii oraz Portalu PULSU CIECHANOWA.

Iwo Gawlica

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%